JOANNA CHMIELEWSKA 

urodziła się w Warszawie 2.4.1932 roku, 

a zmarła 7.10.2013 również w Warszawie. 

Została pochowana w grobie rodzinnym na Starych Powązkach.

-----------------------------------------------------

niedziela, 13 października 2013

Chmielewska: Piję wino i czekam na katastrofy /NIEPUBLIKOWANY WYWIAD/

Remigiusz Grzela 12.10.2013, aktualizacja: 13.10.2013 15:38

Żebym miała tyle siły, co pomysłów, to pisałabym tak, jak sobie życzą czytelnicy: jedną książkę na miesiąc. Ale nie daję rady. Mam troszkę więcej lat niż osiemnaście i brak siły marnuje mi czas. Jestem wściekła na to - mówiła kilka lat temu Joanna Chmielewska. Autorka dziesiątków kryminałów zmarła w poniedziałek (7.10.2013) w Warszawie.

Prezentujemy wywiad przeprowadzony w 2009 r. do książki o polskich pisarkach, która jeszcze nie została ukończona. Nigdy dotąd nie był publikowany

cały wywiad opublikowano >>> warszawa.gazeta.pl/wywiad

poniżej fragment

(...) Robię 25 rzeczy równocześnie

Jak to jest pisać trzy książki równocześnie?

- Można, czemu nie? Ale kiedy się pisze, to się tym żyje, tkwi w temacie, oczami w obrazach. Więc jeśli się pisze, trudno przejść do czegoś innego. A jeżeli następuje przerwa, bo sama nie wiem, co dalej, brakuje sformułowania, pomysłu, a akurat przychodzi do głowy coś, co pasuje do innej książki, to usiądę przy innej i znowu pójdzie kawałek. Na ogół nie staram się pisać książek równocześnie.

Narzuca sobie pani tempo?

- Nie mogę pisać pod przymusem, bo będzie to się nadawać od razu do kosza albo do kominka, żeby się papier nie marnował.

Zdarza się pani palić swoją twórczością w kominku?

- Wie pan, mam tyle wydruków...

Często jest pani niezadowolona z tego, co pisze?

- Zdarza się. Ale kiedy mam natchnienie, sam mi się tekst układa. Oczywiście potem się to poprawia, zmienia, to jasne.

Często brakuje pani pomysłów?

- Żebym miała tyle siły, co pomysłów, to właściwie pisałabym tak, jak sobie życzą czytelnicy: jedną książkę na miesiąc. Ale nie daję rady. Nikomu nie przychodzi do głowy, że mam troszkę więcej lat niż osiemnaście i brak siły marnuje mi czas. Jestem wściekła na to.

Dzisiaj trudniej się pani pisze?

- W ogóle mi się nie pisze, dlatego że zdycha mi się cichutko i grzecznie. Czuję zmęczenie, poza tym chcę zrobić dużo innych rzeczy, a jestem wrażliwa na zmianę pogody i ciśnienia. Więc są dni, kiedy jestem jak skowronek i wtedy usiłuję zrobić dwadzieścia pięć rzeczy równocześnie, ale przychodzą też chwile, kiedy do niczego się nie nadaję. Są takie sytuacje meteorologiczne, że nawet książki nie mogę czytać. Wtedy oglądam zaległe filmy z telewizji. Bo mam dużo takich na kasetach. Kupuję i nagrywam.

(...)